Alergia, atopia, AZS…

Foto: Pixabay

Na wstępie chciałam Wam powiedzieć, że do napisania dzisiejszego wpisu natchnęła mnie moja alergia. Na co dzień, zapominam o tym jak wiele mnie uczula, aż do takich chwil, kiedy zapach powoduje, że zaczyna mnie wszystko swędzieć, od głowy aż do stóp.

Chciałam też zaznaczyć, ponieważ wpis będzie mocno „markowy”, że nic mnie z owymi firmami nie łączy.

Moja alergia zaczęła się około 15 lat temu. Będąc na studiach, z dnia na dzień dostałam silnej alergii i wszystkie kosmetyki, które tego dnia używałam do dzisiaj mnie uczulają. Diagnoza dermatologa „alergia krzyżowa, czynnik wywołujący trudny do zdiagnozowania”. Skierowanie na testy skórne, w których nie wyszło nic. No bo jak miało wyjść, skoro w testach skórnych nie ma składników kosmetyków, tylko archaiczne substancje typu „balsam peruwiański” z którym niektórzy z nas nie mają styczności przez całe życie?

Można brać przez całe życie leki od alergii, albo spróbować wyeliminować czynniki uczulające. Początkowo, metodą prób i błędów, zdarzało mi się kupić wielokrotnie nowy produkt który mnie uczulił i musiałam brać leki przeciwalergiczne. Od kilku lat w ogóle nie muszę ich stosować, bo zrozumiałam swój organizm i co mnie uczula.

Najważniejsza jest kluczowa kwestia, którą usłyszała moja babcia od lekarza „jak najmniej chemii”.

Zasada ta dotyczy zarówno otoczenia, jedzenia jak i kosmetyków.

Należy w miarę możliwości unikać sztucznych konserwantów, barwników i zapachów, które są silnymi alergenami.

Zobaczcie ile takiej chemii znajdziemy np. w syropach dla niemowląt od 3 miesiąca życia!

Swoją drogą, zastanawiając się na logikę, po co w ogóle 3-miesięcznemu dziecku barwniki w leku?

Szok przeżyłam również patrząc na skład najpopularniejszego suplementu diety dla kobiet w ciąży: alkohol poliwinylowy, glikol polietylenowy… serio?!

Foto: Pixabay

Jeśli chodzi o zapachy, mnie i moją córkę uczulają wszystkie sztuczne zapachy. Nie używamy płynu do płukania, bo kończy się to od razu alergią. Nie każdy płyn do prania również się sprawdza. Dla nas płynem do prania niewywołującym alergii jest Frosch Baby. Najlepszy efekt dają 2 krótkie cykle prania – jeden z płynem, a drugi w ramach lepszego wypłukania płynu z ubrań. 

Jeśli chcę, żeby pranie pachniało używam tylko naturalnych olejków eterycznych, które nigdy nie uczuliły mnie ani moją córkę. 

Trzeba pamiętać, że nie każdy olejek eteryczny jest bezpieczny dla niemowląt i kobiet w ciąży. Do bezpiecznych olejków eterycznych należą:

  1. olejek lawendowy – bez ograniczeń wiekowych, a dodatkowo zapach jest świetny na katar, odstrasza owady, w tym mole, kleszcze i komary, oraz
  2. olejki owocowemandarynkowy, cytrynowy, grejpfrutowy.
  3. z „drzewnych” – świerkowy

Powiem Wam co mnie zdziwiło, że nie każdy olejek eteryczny, który ma napis 100% naturalny jest naturalny! Zdarzyło mi się kupić olejek, który później mnie uczulił, dlatego po kilku próbach kupuję tylko 2 sprawdzonych firm, z których olejki nigdy mnie nie uczuliły: Etja i Kej.

Przy okazji firmy Etja – mają w ofercie też oleje, które stosuję zarówno na sobie jak i na córce od urodzenia, zamiast ciężkich zapychających oliwek na bazie parafiny. Szczególnie sprawdzone przy niemowlaku są:

  1. olej z pestek migdałów, który dobrze się wchłania oraz jest świetny na ciemieniuchę,
  2. olej konopny, który świetnie sprawdza się przy stanach zapalnych skóry.
Foto: Pixabay

Moją córkę uczulają nawet popularne chusteczki dla niemowląt. Jedyne, które jej nie uczulają to waterwipes, które składają się tylko z wody i naturalnego konserwantu, ale tak naprawdę, po każdej grubszej sprawie, najlepiej jest dziecku umyć pieluszkowe obszary.

Czym umyć? Większość popularnych środków dla niemowląt ją uczula. Najlepiej sprawdzają się pianka Bambino, ze względu na wodnistą konsystencję, oraz szampony dla niemowląt. Im więcej wody w składzie tym mniej uczulający efekt, a szampon zawsze będzie bardziej delikatny niż żel do mycia ciała.

Jeśli chodzi o emolient, również polecam wyrzucić sztuczną ropopochodną parafinę i sztuczne polimery. Znalazłam w miarę naturalny emolient, który jako jedyny nie uczula mojej córki – Weleda krem do kąpieli.

Co z drogimi emolientami i kremami z apteki? Popatrzcie na składy… mimo informacji na opakowaniu o dedykowanym atopowym zapaleniu skóry, każdy mnie uczulił. Sama „chemia” w składzie, gdy skóra atopowa potrzebuje jak najmniej chemii. Takimi produktami często zaostrzałam sobie alergię. A dzięki opisanym wyżej sposobom, mimo, że mam AZS, żyję bez objawów alergii.

„My się bakterii nie boimy”

foto: Pixabay

Zauważyłam, że jest to wszechobecnie panujący trend wśród rodziców. Z jakim zdziwieniem patrzą na mnie, gdy myję ręce dziecku po tym jak poliże je pies, który przed chwilą lizał podłogę, po której wszyscy chodzą w butach, albo gdy nie chce puścić na tę podłogę dziecka na ziemię…

Tak, ja też się bakterii nie boję, ale boję się pasożytów.

Skąd pasożyty mogą być w domu, jeśli pies jest odrobaczany co 3 miesiące?

Pies może przynieść jaja z podwórka na łapkach, może ktoś je przynieść na butach… Udowodniono, że nawet w kurzu i pod paznokciami możemy znaleźć jaja owsików i innych pasożytów.

Pasożyty o ile bytują w przewodzie pokarmowym są niebezpiecznie, ale łatwo je wtedy wyleczyć. Najgorszą sytuacją jest kiedy przedostaną się z jelit do innych narządów. Wtedy leczenie jest bardzo utrudnione. Dlatego ważne jest, aby zacząć leczenie od razu, kiedy zauważy się robaczki w kupie. Odwlekanie leczenia może doprowadzić właśnie do zajęcia innych narządów.

Szczególnie niebezpiecznym pasożytem jest tasiemiec bąblowiec.

W 2019 roku w Polsce stwierdzono 70 przypadków bąblowicy, która rozwija się latami i nie jest łatwa do zdiagnozowania, więc realnie chorych jest znacznie więcej. Dla porównania, ostatni przypadek wirusa Polio (od którego są obowiązkowe szczepienia) został zarejestrowany w 1984 roku.

Źródłami zakażenia są niemyte leśne owoce, np. jagody, ale także skażona woda i przedmioty, które miały kontakt z zakażonymi zwierzętami. Co 3 zbadany lis był nosicielem bąblowca. Źródłem zakażeń są nie tylko lisy, ale także psy. Nawet pogłaskanie psa, który jest zakażony bąblowcem, może zapoczątkować zarażenie.

Niestety jest nie jest to pasożyt w 100% uleczalny – leczenie polega na wycięciu cysty, a następnie przyjmowaniu leków przeciwpasożytniczych do końca życia.

Trochę Was pewnie nastraszyłam, ale istnieje kilka sposobów, żeby zmniejszyć szanse na zarażenie pasożytami 🙂

  1. Mycie owoców i warzyw.
  2. Mycie rąk po pobycie na zewnątrz.
  3. Systematyczne odrobaczanie zwierząt domowych.
  4. Zwracanie uwagi, żeby dziecko nie jadło piachu z piaskownicy, ponieważ są miejscem załatwiania się bezpańskich kotów i dzikich zwierząt, także lisów.

Źródło: https://pacjent.gov.pl/aktualnosc/bablowica-letnie-zagrozenie

Mikroplastik w codziennym życiu – jak zmniejszyć jego ilość?

Foto: Pixabay

Czy wiecie co jest głównym źródłem mikroplastiku? Syntetyczne ubrania. Z każdym praniem uwalniane jest kilkaset tysięcy cząsteczek mikroplastiku, które niestety wracają do nas z wodą w kranie, ponieważ żadne filtry w oczyszczalni i w domu nie są w stanie go wychwycić.

Bardzo dużo plastiku znajduje się w oceanach, morzach, a w następstwie w rybach i owocach morza. Znajdziemy go również w wodzie, cukrze… właściwie nie ma już chyba miejsca, w którym go nie znajdziemy. Niestety, ale jest również w naszych komórkach i tkankach i nie jest obojętny dla zdrowia, co potwierdzono naukowo.

Nie jest też możliwe całkowite wyeliminowanie go z naszej diety. Jedyne co możemy, to zmniejszyć jego spożycie. Zwróćcie uwagę na to, co macie w domu oraz na swoje codzienne nawyki:

1. Starajcie się kupować ubrania i zabawki dla najmłodszych z naturalnych materiałów. 99% pluszowych zabawek i kocyków jest zrobionych z syntetycznych materiałów, czyli mikroplastiku. Niemowlęta do 1,5 roku wkładają wszystko do buzi, więc lepiej żeby nie zjadały plastiku w postaci pluszowej sztucznej zabawki 🙂

2. Picie wody z kranu zamiast z plastikowej butelki na pewno zmniejszy ilość odpadów plastiku, ale niestety i woda z kranu i z butelki jest już skażona plastikiem, co potwierdzono w badaniach. Dlatego na pierwszym miejscu pod względem czystości jest woda ze szklanej butelki, na drugim miejscu z kranu, a na trzecim z plastikowych butelek, gdyż tam drobinek plastiku jest najwięcej.

3. Plastik w wysokiej temperaturze uwalnia kilkaset tysięcy cząstek mikroplastiku, dlatego starajcie się zamieniać plastikowe przedmioty na drewniane, metalowe bądź szklane, a przede wszystkim czajnik oraz te, w których coś podgrzewacie. Jeśli musicie wyparzyć coś plastikowego – przelejcie później przedmiot zimną wodą, oczywiście przegotowaną nie w plastikowym czajniku 😉

Mikroplastik jest wszechobecny i niestety nie uda się usunąć z otoczenia całego plastiku, ale tymi prostymi trikami napewno zmniejszycie jego dzienną spożywaną dawkę.

„Wyjdź na świeże powietrze” ale czy na pewno? 

foto: Pixabay

Niestety, na wstępie powiem Wam, że świeże powietrze to towar deficytowy, który trudno znaleźć. Wystarczy, przed wyjściem na dwór sprawdzić aktualny poziom zanieczyszczenia powietrza w Polsce, szczególnie w sezonie grzewczym, który trwa w Polsce około pół roku.

Polska zajmuje pierwsze miejsce w Europie jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza benzoapirenem, a to dopiero początek listy zanieczyszczeń w polskim powietrzu.

Kobiety w ciąży i małe dzieci są szczególnie narażone na negatywne skutki oddychania zanieczyszczonym powietrzem.

Negatywny wpływ smogu na rozwój płodu, ale także na rozwój dzieci został potwierdzony wieloma badaniami. Smog może nieodwracalnie uszkadzać DNA. Dzieci narażone na smog aż trzykrotnie częściej zapadały na autyzm niż te dzieci, które z zanieczyszczenia częstego kontaktu nie miały. Przeprowadzone w Krakowie kilkuletnie badania, pokazały, że dzieci matek narażonych na smog w ciąży, rozwijały się wolniej, miały niższy iloraz inteligencji oraz niższy wzrost i pojemność płuc. Wyjście na spacer o wysokiej wartości zanieczyszczenia powietrza to jak wypalenie kilku do kilkunastu papierosów, więc wpływa również na rozwój astmy i chorób alergicznych.

Kolejną rzeczą której możemy nawdychać się na „świeżym” powietrzu są spaliny. Cząsteczki z tych spalin znajdują się oczywiście w smogu, ale dodatkowym problemem jest trafienie bezpośrednio na chmurę z rury wydechowej. Zapewne nie raz, przechodząc przez przejście dla pieszych w godzinach szczytu, zdarzyło Wam się poczuć ten duszący zapach.

Zwróćcie uwagę, że dzieci, te chodzące i te w wózkach, mają nosy jeszcze niżej niż Wy. Kiedy czekacie na przejściu dla pieszych, sprawdźcie czy nie znajdujecie się bezpośrednio przy wylocie rury wydechowej.

Foto: Pixabay

Nie zapominajmy również, że część toksycznych i rakotwórczych składników smogu i spalin, jak benzoapiren czy WWA (węglowodory aromatyczne) są w jedzeniu i skutek ich zjedzenia jest taki sam jak ich wdychanie, ponieważ w jeden i w drugi sposób dostają się do krwioobiegu. Ich źródłem poza smogiem i spalinami jest przede wszystkim grillowane i smażone jedzenie.

Jak zmniejszyć ryzyko?

1. Przed wyjściem na długi spacer sprawdź aktualne zanieczyszczenie powietrza w Twojej okolicy, być może trzeba będzie przełożyć długi spacer na inny dzień, albo gdy jest niezbędny skrócić go do minimum.

2. Bez problemu dostępne są maski przeciwsmogowe, jeśli nie chcesz wzbudzać sensacji wyjściem w masce możesz dodatkowo owinąć twarz cienką chustą / szalikiem.

3. W miejscach o dużym stężeniu spalin, staraj się zachować odstęp, od rur wydechowych. Jeśli masz dziecko zwróć uwagę czy nie stoi za blisko, lub jeśli jest w wózku, czy wózek nie znajduje się bezpośrednio przy wylocie spalin. Dziecko jest zawsze niżej niż Ty.

4. Jeśli siedzisz w samochodzie w korku, wyłączaj nawiew powietrza z zewnątrz, unikniesz wdychania spalin z samochodu przed Tobą.

5. Staraj się sam nie produkować smogu – bezwględnie nie pal śmieci w domu!

6. Unikaj grillowanego i smażonego jedzenia, a jeśli już się na nie skusisz, postaraj się nie jeść najbardziej przypieczonych części – im bardziej przypieczona potrawa tym więcej benzoapirenu, WWA i akrylamidu.